Naturalnie Mazury Festiwal 2016 - Piątek

Rock wrócił do Węgorzewa. Tak reklamują powrót Festiwalu niektóre lokalne media. Rzeczywiście po dwóch latach robienia ludzi w konia i odwoływania imprezy w ostatniej chwili plac koncertowy w Węgorzewie rozbrzmiewał dźwiękami muzyki. Tylko widzów brakowało. Nie można się chyba dziwić, że nikt nie ufa organizatorom. Podobno nowym organizatorom. Ptaszki jednak ćwierkają, że wszystkie sznurki i tak pociąga ta sama ręka co wcześniej. Festiwal Rockowy w Węgorzewie ma słodko-gorzki smak. Z jednej strony udało się zbudować coś wielkiego. Z drugiej strony nie udało się tego utrzymać. Goryczy dodaje fakt iż upadek imprezy był w bardzo złym stylu. Tak samo dziś. Jest gdzieś za uszami radość, że festiwal w takiej czy innej formie się odradza i powstaje na nowo. Boli natomiast utrata dawnego blasku. Boli też fakt iż powielane są ponownie pewne błędy które przyczyniły się w mniejszym lub większym stopniu do poprzednich rozczarowań. Po pierwsze data festiwalu została ustalona niezależnie od niczego. W samym Węgorzewie było w tym czasie kino letnie ale to może nawet i lepiej. Niestety równocześnie odbywa się festiwal w Jarocinie. Jakby tego było mało w sobotę w Giżycku na plaży miejskiej jest darmowy koncert na którym będzie między innymi Afromental. Po drugie tuż przed festiwalem w sieci znowu jest pełno biletów do kupienia w drugim obiegu. Są to bilety masowo rozdawane ludziom którzy i tak nie chcą z nich korzystać. Konkursy, nagradzanie wolontariuszy, rozdawnictwo po znajomości. Czy tak powinien dysponować biletami Festiwal który ma problemy z zarobieniem na siebie? W tym roku przy takiej obecności ludzi ciężko myśleć o wymiernym dochodzie z biletów. Brakowało też stoisk z piwem i żywnością. Z jednej strony kolejki i tak nie były długie. Z drugiej strony zapłaciłem 7 zł za butelkę coca-coli o pojemności 0,2 litra i 10 zł za popcorn. Wysokie ceny prawdopodobnie muszą równoważyć brak klientów. Tak działa biznes. A muzyka?

Gwiazdą wieczoru w moim odczuciu był zespół Domowe Melodie. Mimo iż średnio pasujący konwencją do festiwalu to jednak świetnie znajdujący kontakt z publicznością i tworzący na scenie widowisko. Lao Che osobiście bardzo lubię i z przyjemnością wysłuchałem ich koncertu. Mimo to uważam, że kończyć należy z przytupem. Chłopcy z Płocka mają jednak więcej utworów refleksyjnych niż rozsadzających człowieka energią od środka. Alcoholica moim mocno subiektywnym zdaniem to nieporozumienie. Cover band? Na prawdę? Chyba tylko po to żeby robić żałosne reklamy w stylu: "Metallica w Węgorzewie?" Nie mniej jednak zagrali kilka utworów własnych. Słuszna idea. HLA również przeplatało utwory własne z coverami. nie trafiły do mnie ani te ani te. Cel zespołu jednak to promowanie transplantologii. Zespołów konkursowych nie widziałem.

W chwili kiedy to piszę trwa już drugi dzień Festiwalu. Mam bilet. Nie wiem czy iść. Mam tylko nadzieję, że jakoś to przetrwa i powróci za rok. Miło posłuchać dobrej muzyki u siebie w mieście. Tylko wymieńcie konferansjera. Jaok się do tego po prostu nie nadaje.